45.
Stefan Mani - Statek
Wydawnictwo WAB
Rok wydania 2012
ISBN 978-83-7747-683-3
Ta pozycja to konsekwencja lektury "Głosu" Arnaldura Indridasona. Postanowiłam doczytać coś z literatury islandzkiej, bo to raczej dla mnie dziedzina odległa. Zauroczona "Głosem" bez wahania sięgnęłam po "Statek" wierząc naiwnie, że wszystko co islandzkie musi być dobre, albo przynajmniej zaskakujące. Opinie czytane o "Statku" utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
Książka zaczyna się dobrze, rzekłabym - bardzo dobrze. Kilka wątków pozornie niezwiązanych ze sobą, wątków niepokojących, zdawałoby się - od Sasa do Lasa, ale jednak zmierzających w jednym kierunku. Na frachtowiec Per See.
Zbierają się na nim dziwne postaci, wybierają się w rejs, który ma się okazać piekłem. Ludzie zawrą pakt z Diabłem, a przyroda obróci się przeciwko nim. Szalejący na morzu sztorm, awarie systemu nawigacyjnego, brak kontaktu ze światem i frachtowcem rzuca niczym łupną orzecha. Gdzie ją zagna żywioł?
Powieść chwalona na wielu blogach, ale ja byłam nią rozczarowana. Świetny początek, zaskakujące zakończenie, a w środku pustka, w której to autor próbował trzymać czytelnika w napięciu. Zbyt długo, zbyt jednostajnie. Znudziłam się strasznie, czekając z utęsknieniem na koniec. Ileż może rzucać czytelnikiem na miotanym przez żywioł statku?
A może to u mnie brak zrozumienia dla dokonań autora., może to moja bylejakość czytania i czytanie na czas ustawiły mnie negatywnie do powieści? Może... Dlatego książki nie odkładam do lamusa, by ponownie dla niej wrócić, tym bardziej, że opracowanie graficzne okładki robi na mnie wrażenie, bo taka jest barwa powieści: popielato-sina, złowroga.
Przeczytane w ramach wyzwań:
Trójka e-pik
Czytamy kryminały
Stefan Mani - Statek
Wydawnictwo WAB
Rok wydania 2012
ISBN 978-83-7747-683-3
Ta pozycja to konsekwencja lektury "Głosu" Arnaldura Indridasona. Postanowiłam doczytać coś z literatury islandzkiej, bo to raczej dla mnie dziedzina odległa. Zauroczona "Głosem" bez wahania sięgnęłam po "Statek" wierząc naiwnie, że wszystko co islandzkie musi być dobre, albo przynajmniej zaskakujące. Opinie czytane o "Statku" utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
Książka zaczyna się dobrze, rzekłabym - bardzo dobrze. Kilka wątków pozornie niezwiązanych ze sobą, wątków niepokojących, zdawałoby się - od Sasa do Lasa, ale jednak zmierzających w jednym kierunku. Na frachtowiec Per See.
Zbierają się na nim dziwne postaci, wybierają się w rejs, który ma się okazać piekłem. Ludzie zawrą pakt z Diabłem, a przyroda obróci się przeciwko nim. Szalejący na morzu sztorm, awarie systemu nawigacyjnego, brak kontaktu ze światem i frachtowcem rzuca niczym łupną orzecha. Gdzie ją zagna żywioł?
Powieść chwalona na wielu blogach, ale ja byłam nią rozczarowana. Świetny początek, zaskakujące zakończenie, a w środku pustka, w której to autor próbował trzymać czytelnika w napięciu. Zbyt długo, zbyt jednostajnie. Znudziłam się strasznie, czekając z utęsknieniem na koniec. Ileż może rzucać czytelnikiem na miotanym przez żywioł statku?
A może to u mnie brak zrozumienia dla dokonań autora., może to moja bylejakość czytania i czytanie na czas ustawiły mnie negatywnie do powieści? Może... Dlatego książki nie odkładam do lamusa, by ponownie dla niej wrócić, tym bardziej, że opracowanie graficzne okładki robi na mnie wrażenie, bo taka jest barwa powieści: popielato-sina, złowroga.
Przeczytane w ramach wyzwań:
Trójka e-pik
Czytamy kryminały